Pacepa, Rychlak - Dezinformacja. Globalne wojny medialne


Lewica żywi się kłamstwem, co zaczęło się od samego jej papieża – Karola Marksa. Jego filozofia, mimo że wykorzystuje prawdziwe informacje, robi to w sposób manipulacyjny. Rodząca się w ten sposób dezinformacja jest niczym wirus, który infekuje tych, którzy są mało odporni na medialne ściemy. Podobnie jest z ruchem antyfaszystowskim, w którego skład wchodzą faszyści w sensie dosłownym oraz tabuny bojówkarzy. Lewica, bazując więc na przeinaczeniach, przekręca znaczenie słów i powtarzając je, dochodzi do swoich celów. Wystarczy tylko dostateczna liczba powtórzeń, aby kłamstwo stało się swoją opozycją. Jak bardzo to niebezpieczny proceder, pokazuje historia XX wieku, w którym lewica – zarówno czerwona, jak i brunatna – wymordowała ponad sto milionów ludzi. Przy czym czerwonej, stalinowskiej lewicy udało się przedstawić jej niemieckich konkurentów spod znaku złamanego krzyża jako siłę prawicową. Kłamstwo to powtarzane jest nawet na uczelniach i nie ma sposobu, aby opinię publiczną przekonać, że Hitler również był lewakiem. Podobnie jak reszta socjalistów, opierał swoje poglądy na silnym państwie, nienawiści do chrześcijaństwa oraz inżynierii społecznej. Wydawałoby się, że ślepy powinien zauważyć to podobieństwo, a jest przecież inaczej.

Dlaczego tak się dzieje, tłumaczy „Dezinformacja”, książka autorstwa Iona Michaia Pacepy i Ronalda Rychlaka. Pierwszy z nich jest rumuńskim emigrantem, który uciekł z kraju Ceausescu do USA; w swoim państwie był jednym z ważniejszych urzędników rumuńskiej bezpieki. Drugi jest profesorem prawa międzynarodowego i historykiem religii. Obaj stworzyli pozycję, która stara się obnażyć kłamstwa lewicy i która wyprowadza większość jej działań dezinformacyjnych od tajnej służby Związku Sowieckiego, osławionego KGB. I chociaż taka teza wydaje się karkołomna, autorzy doskonale potrafią ją udokumentować, przytaczając sporą liczbę przypisów. Źródła nie pozostawiają wątpliwości: kłamstwa sowieckiego wywiadu przenikały na Zachód, do Europy i do Stanów, i tam w myśl zasady Mao dotyczącej powtarzanego kłamstwa stawały się elementami obowiązujących narracji. Autorzy w ciekawy sposób biorą na warsztat kilka powszechnych, również w naszym kraju, mitów dotyczących najnowszej historii, i rozprawiają się z nimi, drobiazgowo powołując się na fakty.

Do najbardziej kontrowersyjnych historii, które zostały zdemitologizowane w książce Pacepy i Rychlaka, należy sprawa Piusa XII, który powszechnie określany jest papieżem Hitlera. Liczba przekłamań, które przykleiły się do tej postaci, jest wręcz oszałamiająca, więc autorzy wysoko ustawili poprzeczkę, aby naprostować najważniejsze z nich. Co ciekawe dla laików, współcześni Piusowi XII badacze, a również przedstawiciele świata żydowskiego mieli jednoznaczne zdanie na temat Pacellego. Ten, ich zdaniem, w czasie wojny pomagał Żydom, koniec, kropka. Dopiero uruchomiona przez Związek Sowiecki machina propagandowa zmieniła obraz papieża, który dzisiaj dla większości wydaje się żydożercą kolaborującym z III Rzeszą. W sukurs politykom i tajniakom przyszli, a jakże, artyści! Sztukę szkalującą Piusa XII, która ukazała się pod tytułem „Namiestnik”, napisał Rolf Hochhuth, a wyreżyserował ją Erwin Piscator. Za nimi poszli inni pożyteczni idioci, którzy tłumaczyli i wystawiali ten paszkwil po obu stronach Atlantyku. Uważna lektura „Dezinformacji” nie pozostawia złudzeń, po czyjej stronie leży prawda. 




To nie jedyne działanie antyreligijne, które ma na sumieniu sowiecka tajna policja. Wystarczy dodać tutaj szkalowanie węgierskiego kardynała Józsefa Mindszenty’ego czy chorwackiego purpurata Alojzijego Stepinaca. Również te procesy dezinformacyjne zostają gruntownie omówione w książce Pacepy i Rychlaka. Natomiast w całym tekście autorzy nie skupiają się tylko na religii. Bardzo ciekawym wątkiem jest kwestia głasnosti i idącego za nią demontażu systemu komunistycznego. Ten ostatni, czego autorzy jednak do końca nie podejmują, nie wziął się przecież z buntu ludów Europy Środkowo-Wschodniej, co z woli samego Gorbaczowa, a przede wszystkim sowieckich służb. Przykład Kuby i Korei Północnej pokazuje bowiem, że nie ma takich trudności, które nie pozwalałyby trwać komunizmowi do dzisiaj. Autorzy bardziej skupiają się na samym pojęciu głasnosti, które oznacza wygładzanie wizerunku rządzących. Głasnosti takiej podlegał nie tylko Gorbaczow, ale i Chruszczow, który po Stalinie chciał się pokazać zagranicznej opinii publicznej jako demokrata. Jako demokrata prezentował się również Ceausescu. Ten sam, który został zabity w Boże Narodzenie 1989 roku i był jednym z okrutniejszych satrapów obozu ludowej demokracji.

Osobną kwestią poruszoną przez Pacepę i Rychlaka jest sowiecki czynnik sprawczy w zamachu na Johna Kennedy’ego. Autorzy dowodzą związku zamachowca z KGB i przedstawiają machinę dezinformacyjną mającą na celu zdyskredytowanie, ich zdaniem, Stanów Zjednoczonych, a przede wszystkim ich działań wojennych podejmowanych na Bliskim i Dalekim Wschodzie. Ruchy pacyfistyczne, antywojenne, anarchistyczne, co wiadomo przecież nie tylko z tej książki, były inspirowane przez sowieckie służby, a jedynie pożyteczni idioci widzieli w nich kwiaty we włosach, wesołą muzyczkę i hipisowskie pląsy. Przy czym, ta proamerykańska postawa Pacepy, który jako imigrant, od zawsze marzący o podróży do USA, jest czasami groteskowa. Razi ukazywanie USA jako raju (co autor pisze w sposób dosłowny), kraju przeanielonych ludzi, którzy nie popełniają zbrodni wojennych. To jest właściwie najsłabsza część „Dezinformacji”, ponieważ Pacepa nawet nie sili się na obiektywizm. A szkoda, by bezkrytyczne spojrzenie na Stany miało zaciemnić przekaz całości, która w celny sposób punktuje lewicowe działania dezinformacyjne.

Ion Mihai Pacepa, Ronald J. Rychlak, Dezinformacja, tłum. M. Machnik, wyd. Helion, Gliwice 2015, ss. 400.

0 komentarze:

Prześlij komentarz