Mirosław Wlekły - Raban. Między nami heretykami


Raban to hałas, raban to wywracanie do góry nogami zastanego porządku, w końcu raban to rewolucja. Ale „Raban” to również tytuł zbioru reportaży o współczesnym Kościele. Zbiór ten ma pokazać, że poza obskuranckim i konserwatywnym polskim katolicyzmem istnieje ten prawdziwy obraz chrześcijaństwa, który słucha papieża Franciszka, wstawia się za biednymi i robi raban. Ewentualnie wstaje z kanapy, bo do tego również zachęca biskup Rzymu. Na okładce postać podobna do Franciszka rysuje na murze pacyfki, a z drugiej strony krótka recenzja Szymona Hołowni, ikony Kościoła otwartego. Z dużym prawdopodobieństwem można więc orzec, co znajdzie się w środku, że autor Mirosław Wlekły będzie chciał przedstawić oblicze Kościoła jako instytucji charytatywnej. Tak jest w istocie, jednak obraz ten jest bardziej niepokojący, niż niektórzy czytelnicy się spodziewają. Domyślam się również, jakie recenzje zdobył „Raban” w postępowo-katolickiej prasie. Pewnie doceniły ją „Znak” i Tygodnik Powszechny” – pisma, które nie wiedzieć dlaczego, wciąż nazywane są katolickimi. Jakie to wszystko przewidywalne. Na czym więc polega tytułowy raban?

Aby go opisać, autor wybrał się w niejedną podróż. Odwiedził ojczyznę papieża – Argentynę, ale i Wielką Brytanię czy Belgię. Był również na Bliskim Wschodzie. Każda podróż zamknęła się w oddzielnym tekście, który ma ambicje pokazać obraz katolicyzmu odległy od jego rzekomego oblicza w Polsce. Fałsz jednak pojawia się w jednym z pierwszych fragmentów, w których rozmówca Wlekłego dziwi się, że w naszym kraju nie ma… wspólnot charyzmatycznych. Pozostałe zaś to propagandowa pieśń, w której żongluje się słowami „biedni” oraz „wykluczeni”. Istnym popisem propagandy jest ostatni reportaż, opisujący Birmę, w którym w rzeczywistości o Kościele nie ma prawie nic. Na początku autor opisuje wstrząsające wydarzenia z 2008 roku, kiedy potężny cyklon spustoszył kraj; zginęło wówczas kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Reportaż ten jest oskarżeniem zachodniego świata o spowodowanie katastrofy klimatycznej, czym wpisuje się w obwiązującą walkę na froncie gretyzmu-leninizmu. Manipulacja grubymi nićmi szyta, obliczona na wymuszenie nowych podatków, bo tylko o to chodzi w tych wszystkich klimatycznych harcach. A przyklaskuje im papież Franciszek, z którego encykliki „Laudato si” zaczerpnięto cytaty ilustrujące ten tekst.

Nie to jest jednak najgorsze, chociaż trudno winić autora, że wybrał sobie takich rozmówców. Najbardziej dobitnym elementem jego tekstów jest fakt, że prawie każdy z nich gloryfikuje inną herezję. I tak przykładowo jeden z bohaterów reportażu o Kościele argentyńskim, ksiądz Paco Olveira, wypowiada słowa: mówią nam: on umarł na krzyżu, by nas zbawić. To kłamstwo. On umarł w obronie biednych. Zabili go możni tamtych czasów. Cały tekst jest więc pochwałą teologii wyzwolenia, herezji, która dawno już została potępiona przez Watykan, dzisiaj jednak tylnymi drzwiami wciska się na rzymskie salony. Rzeczony ksiądz sutanny nie nosi, bo po co, a w jego skromnie umeblowanym pokoju wisi plakat Che Guevary. Ani razu również nie odnosi się do życia duchowego; odnosi się wrażenie, że chrześcijaństwo jest dla niego równoznaczne z działalnością charytatywną, bez jakichkolwiek odniesień do jego założyciela. Inny z kolei problem porusza tekst poświęcony Anglii oraz Stanom Zjednoczonym. To naturalnie LGBT. Autor i jego rozmówcy przedstawiają łzawy i sentymentalny obraz kochających się gejów i lesbijek, którzy chcieliby należeć do Kościoła. Sęk w tym, że nikt im tego nie broni. Jednak bohaterowie reportażu dwoją się i troją, aby tę oczywistość, jaką jest potępienie w Biblii stosunków homoseksualnych, zrelatywizować. Takie były czasy – mówią i dodają, że te dzisiejsze są zupełnie inne i że trzeba towarzyszyć, rozeznawać, a w końcu zaakceptować.

Mniej oczywistą część „Rabanu” stanowią jednak rozdziały dotyczące Czech i Libanu. Ten pierwszy kraj, jako ofiara komunistycznej walki z Kościołem katolickim, szczególnie doświadczył prześladowań osób wierzących, włącznie z hierarchią. Wówczas, w opozycji do Kościoła państwowego, narodził się ten podziemny, w którym potajemnie wyświęcano kapłanów, a nawet biskupów. Bohaterowie reportażu twierdzą, że święcenia te objęły nawet trzy kobiety, ale trudno ten fakt zweryfikować. W każdym razie rezultatem tej dramatycznej sytuacji jest istnienie tajnie wyświęconych księży, którzy po odzyskaniu wolności nie chcieli zgodzić się na oficjalne powtórzenie ceremonii. To mało znany fakt, który pokazuje, że w porównaniu do Czechosłowacji, Kościół w PRL cieszył się o wiele większą swobodą. Natomiast tekst dotyczący Libanu w zasadzie nie zawiera żadnych kontrowersji, bo chodzi w nim o pomoc uchodźcom z Syrii. Warto jeszcze wspomnieć o reportażu opisującym Belgię, w którym bohaterem głównym jest pochodzący z Kamerunu kapłan organizujący w kościele wspólne posiłki dla chrześcijan i muzułmanów. Robi to, kierując się jednością i tolerancją religijną, więc nawet nie próbuje nawracać niekatolików.

Dietrich von Hildebrandt w „Koniu trojańskim w mieście Boga” napisał, że prawda zawsze powinna być przed jednością. Natomiast w odwrotny sposób zachowuje się większość z opisanych w „Rabanie” postaci. Porażające jest, że są oni katolickimi duchownymi. Próżno szukać u nich jakichkolwiek odniesień do rzeczywistości nadprzyrodzonej. Skupiając się na biednych, wykluczonych, uchodźcach, ateistach i innowiercach, nie głoszą im Chrystusa, ale udzielają pomocy doraźnej, a w przypadku tych, którzy kontestują chrześcijańską moralność, głaszczą po głowach, mówiąc: róbta, co chceta. „Raban” wydaje się więc głosić fałszywą tezę, jakoby Kościół w Polsce nie pomagał, co więcej, nie robił tego nigdy przedtem. Wlekły zdaje się sugerować, że pomoc biednym i wykluczonym zawsze musi odbywać się kosztem prawdy katolickiej, że dopiero, gdy głosi się herezje, jest się prawdziwym miłosiernym Samarytaninem. A przecież przykłady Alberta Chmielowskiego czy Jana Bosko pokazują jasno, że to nieprawda. Po co więc wyszła ta książka?

Mirosław Wlekły, Raban! O Kościele nie z tej ziemi, wyd. Agora, Warszawa 2019, ss. 393.

0 komentarze:

Prześlij komentarz