James H. Billington - Płonące umysły. Jak powstają rewolucje?


Historia ruchu rewolucyjnego to poważna sprawa. Poważna więc musi być literatura, która się zajmuje tą tematyką. Ponad pięćset pięćdziesiąt stron maczkiem, do tego – jeszcze mniejszym maczkiem – ponad sto pięćdziesiąt stron przypisów. Od razu mam pretensje za jeden poważny mankament. Brak indeksu osobowego! Przy takiej tematyce pojawiają się przecież setki nazwisk, więc szukanie czegoś na piechotę musi skończyć się albo klęską, albo długim ślęczeniem nad książką. Chyba że się uprzednio zaznaczy ołówkiem, co przezornie poczyniłem. Mam jednak świadomość, że chcąc odnaleźć kogoś, kogo nie zaznaczyłem podczas lektury, w przyszłości będę musiał wertować ten opasły tom, uprzednio uzbroiwszy się w cierpliwość. Za to jego treść rekompensuje tę niedogodność. James H. Billington, autor tej sążnistej księgi zatytułowanej „Płonące umysły”, przedstawia historię europejskich rewolucji i rewolt, począwszy od rewolucji francuskiej do przewrotu bolszewickiego. Nowością jest wplecenie w tę opowieść wątków tajnych stowarzyszeń i organizacji, które zdaniem pisarza miały niebagatelny wpływ na opisywane zagadnienie.

Billington mógł pójść w sensację i przejaskrawić ten wpływ, czego na szczęście nie uczynił. Tajne stowarzyszenia, takie jak Iluminaci, wolnomulararstwo, karbonariusze czy dziesiątki innych efemerycznych struktur, nie pełnią w jego książce funkcji wszechpotężnych mocodawców, ale stanowią tło. Jest ono jednak przedstawione w interesujący sposób; okazuje się bowiem, że każdy, najmniejszy nawet przewrót, powstał najpierw w umysłach spiskowców, a potem był wcielony w życie. Nikt chyba już przecież nie wierzy, że rewolucje pojawiają się spontanicznie i wyrażają tylko gniew ludu. Autor pokazuje, z wieloma szczegółami, jak ten proces wygląda. Najpierw rodzą się idee, potem wykuwają się z nich pomysły godne wcielenia w życie, a wszystko w gorących dyskusjach, podczas których ścierają się przeróżne opcje, często nie do odróżnienia przez laików. Tak wykuwał się marksizm, tak zwyciężały poszczególne tendencje podczas rewolucji francuskiej. Billington jest tutaj zimnym obserwatorem; można, rzecz jasna, domyślić się, po której stronie ma serce, jednak tego faktu nie ujawnia, chcąc być obiektywnym historykiem.

Jego „Płonące umysły” powstały na początku lat 80. XX wieku, więc kontekst ich powstania był zupełnie inny niż dzisiejsze czasy. Pamiętamy przecież, że wówczas podział świata za sprawą żelaznej kurtyny wydawał się stały. Dzisiaj, po upadku komunizmu, rewolucja postępuje dalej, ale w innych obszarach niż te opisane w książce. Autor koncentruje się w niej na wieku XIX, będącym zarówno jednym z dłuższych okresów pokoju w Europie, jak i czasem nieustannego wrzenia społecznego oraz rewolucji przemysłowej. Ta belle epoque była nią przede wszystkim dla społeczeństw zachodnich i dla Rosji. Europa Środkowa była co pewien czas wulkanem, z którego wypływała lawa, ta opisana w Mickiewiczowskich „Dziadach”. Naturalnie więc istnieje w „Płonących umysłach” wątek polski: powstanie listopadowe, styczniowe, ruch socjalistyczny, w tym antynarodowa SDKPiL. Wątek ten opisany jest nieco inaczej, niż my na niego spoglądamy, zwłaszcza za sprawą podręczników do historii. Ciekawe, jak autor amerykański inaczej widzi nasze dzieje, które w tej pozycji stają się nieodłączną częścią większej całości, czyli dziejów Europy.

James Billington nie spogląda jednak tylko w stronę tajnych organizacji, ale przede wszystkim widzi pojedynczego człowieka jako autora niebezpiecznych idei, wcielanych później w życie. Jest to więc historia, która inaczej rozkłada akcenty. Autor, zamiast bezdusznego wymieniania jedynie władców i partii politycznych, pokazuje jak konkretne jednostki wpływały na dzieje Europy na przestrzeni trzech wieków, od oświecenia, po kres I wojny światowej. Nie bagatelizuje przy tym roli środków masowego przekazu, czyli prasy, która w XIX stuleciu zaliczyła największy rozwój i dzięki taniejącym środkom produkcji miała coraz większy wpływ na zwykłych ludzi. Innym rozsadnikiem rewolucyjnych pomysłów, na który Billington zwraca uwagę, jest nowa warstwa społeczna, czyli inteligencja. To właśnie wśród studentów i absolwentów szkół wyższych wzmagał się bunt, umiejętnie podsycany przez architektów rewolucji. To samo zresztą działo się w 1968 roku, to samo również zaczyna się dzisiaj, gdy kierunki humanistyczne zamieniono w ideologiczne przyczółki buntowniczo nastawionej ćwierćinteligencji, i to nie tylko studentów, ale przede wszystkim profesorów.

To z rosyjskich studentów rekrutowali się przecież anarchiści i terroryści, to na rosyjskich uczelniach rodziły się pomysły nowego urządzania świata. I to w końcu młode rosyjskie kobiety staną się przez chwilę awangardą rewolucji seksualnej, zatrzymaną po krótkim epizodzie przez samego Lenina, który swoją uwagę skieruje w stronę Nowej Polityki Ekonomicznej. Kobiety odegrają również ważną rolę podczas rewolucji francuskiej, pokazując niekiedy większe okrucieństwo niż mężczyźni. Ich płonące umysły nie ustępują więc rozpalonym męskim głowom, co skrupulatnie zauważa autor omawianej publikacji. Zauważa również pewną ewolucję rewolucyjnych pomysłów: na początku dotyczą one stanu trzeciego we Francji, potem za ich sprawą rodzą się w Europie nowoczesne nacjonalizmy i zmienia się pojęcie narodu, w końcu – po krótkiej ciszy rozpoczynającej się od upadku Komuny Paryskiej – rewolucjoniści zaczną jawnie głosić ponadnarodowe idee. Pojęcie rewolucji nie jest więc jednorodne, a jak wszystko podlega zmianom. W tym również leży siła „Płonących umysłów”, które – jak mało która pozycja historyczna – z taką szczegółowością wgryzają się w tematykę lewicowych zmian społecznych na naszym kontynencie.

James H. Billington, Płonące umysły. Źródła rewolucyjnej wiary, tłum. I. Szuwalska, wyd. Wektory, Wrocław 2012, ss. 738.

1 komentarz:

  1. Mamy do czynienia z dwoma rodzajami rewolucji:
    - bunty ludowe pokrzywdzonych ekonomicznie grup społecznych przeciw panującemu porządkowi,
    - permanentne wyzwalanie: z przynależności klasowej, potem narodowej, religijnej (Franciszek), rodzinnej, płciowej-biologicznej itd.

    Pierwszy rodzaj rewolucji napędzany jest głodem, drugi dostatkiem.

    OdpowiedzUsuń