Podczas lektury najnowszego zbioru wywiadów Tomasza Terlikowskiego dowiedziałem się, że poprzednia książka o podobnym charakterze – „Alarm dla Kościoła” – została zakazana w pewnym polskim seminarium duchownym. Aż chciałoby się zakrzyknąć: brawo kapłani, w ten sposób kopiecie sobie grób jeszcze szybciej. O czym zatem opowiadał „Alarm dla Kościoła”? W wielkim skrócie – o mafii homoseksualnej w Kościele katolickim, podmianie duchowości czy jałowości współczesnej katechezy. Żadnych więc sensacji, tylko to, co wszyscy wiemy. Można więc się spodziewać, że „Tylko prawda nas wyzwoli” stanie się kolejną lektura, którą nasi klerycy będą czytać pod kołdrą przy latarce. A kościelni decydenci, póki kasa z tacy im się zgadza, będą wciąż z siebie zadowoleni, tylko czasem spytają o spadek powołań. Ale zrobią to dyskretnie, bez wpadania w kasandryczne tony, bo przecież nowa ewangelizacja działa pełną parą, stadiony pełne młodych, a znane gwiazdy siara-makara na nieustannym tournee po kraju. To dlaczego, jeśli jest tak dobrze, jest aż tak źle? Tomasz Terlikowski i jego rozmówcy próbują na to pytanie odpowiedzieć, w niemal połowie wywiadów koncentrując się na skandalach seksualnych, które poznaliśmy tylko w małym ułamku.
Kluczem doboru interlokutorów redaktora była chyba różnorodność poglądów, przy jednoczesnym przyznawaniu się do wiary katolickiej. Bo rozmawia z Terlikowskim redaktor naczelny „Więzi” – pisma mającego wielkie problemy z wiernością ortodoksji, ksiądz Andrzej Kobyliński – znany krytyk podmiany duchowości katolickiej na zielonoświątkową, ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który wypowiada się często na temat lustracji w Kościele i skandalach seksualnych, czy dr Sabina Zalewska – psycholog podnosząca alarm z powodu feminizacji katolicyzmu. To nie jest więc tak, jak chcieliby redaktorzy Deonu, że w Kościele katolickim brakuje kobiet i kobiecości. Jest jej, zdaniem doktor Zalewskiej, zbyt wiele; cała duchowość posoborowego katolicyzmu, wszystkich grup ewangelizacyjnych czy wspólnot jest skierowana do kobiet. Przyszłych księży kształci się w lęku przed kobietami, wpajając im niewieście cechy. Zresztą wystarczy wysłuchać kilku kazań bądź wypowiedzi popularnych kaznodziejów internetowych – mówią zniewieściałymi głosami jak do dorastających panienek. A jeśli gdzieś w Kościele pojawi się zdecydowany męski głos mówiący o wiecznym potępieniu i karze Bożej – z miejsca go się próbuje uciszać. Wspomniany wyżej jezuicki portal grzmiał oburzeniem na powstanie pewnej męskiej wspólnoty, której członkowie fotografowali się z mieczami. Najlepiej, aby od razu przebrali się w damskie ciuszki i zapozowali z dziecięcymi wózkami.
Jak wspomniałem na początku, gros rozmów dotyczy molestowania seksualnego, co jest dzisiaj najbardziej newralgicznym problemem polskiego Kościoła katolickiego. Kolejne zaniechania i przemilczenia doprowadzić mogą bowiem do wariantu irlandzkiego. Już gołym okiem widać, że odsetek młodych, którzy garną się do tej wspólnoty religijnej, jest niewielki. Nie ma ona również niczego ciekawego do zaoferowania, poza emocjonalnymi przeżyciami, na które z kolei zwraca uwagę ks. Andrzej Kobyliński. Duchowość pentekostalna, czyli odwołująca się do rzekomego działania Ducha Świętego, oparta jest przecież na emocjach i skrajnym subiektywizmie. Taka oferta zadziała krótkotrwale, a poznanie psychologii tłumu przez bardziej dociekliwego uczestnika pląsów i harców spowoduje, że straci on wiarę, utożsamiając ją jedynie ze wspólnotowymi ekstazami. Na ofertę, z którą i ja się zgadzam, zwraca uwagę rozmówczyni ostatniego wywiadu w całym zbiorze.
Mowa o dr Justynie Melonowskiej, która przeszła dość długą drogę od tak zwanego katolicyzmu otwartego, zwanego również bezobjawowym, któremu hołdują pewne krakowskie media, do katolicyzmu integralnego, tradycyjnego, opartego na duchowości sprzed posoborowych zmian w liturgii. I jest to, moim zdaniem, najbardziej sensowna rozmowa z całego tomu, bo przedstawia realną alternatywę, z której korzysta od jakiegoś czasu również autor tej recenzji. Skoro sprawdzała się przynajmniej kilkaset lat, a praktycznie prawie od początków chrześcijaństwa, dlaczego ma nie być aktualna również dzisiaj? To droga oparta na św. Tomaszu z Akwinu oraz rozumnej wierze, której daleko do młodzieńczych euforii stadionowych, i która mówi swoim własnym językiem, nie przyjmując światowego kodu modnej ostatnio kognitywistyki (czyli współczesnej alchemii – jestem pewien, że za sto, dwieście lat ten sąd okaże się zweryfikowany) czy nauk przyrodniczych. Ale do tak dojrzałego przekazu wiary potrzeba nie tylko uporządkowanej duszy, ale i wiedzy.
Tomasz Terlikowski, Tylko prawda nas wyzwoli. Przyszłość Kościoła katolickiego w Polsce, wyd. Fronda, Warszawa 2020, ss. 263.
Kluczem doboru interlokutorów redaktora była chyba różnorodność poglądów, przy jednoczesnym przyznawaniu się do wiary katolickiej. Bo rozmawia z Terlikowskim redaktor naczelny „Więzi” – pisma mającego wielkie problemy z wiernością ortodoksji, ksiądz Andrzej Kobyliński – znany krytyk podmiany duchowości katolickiej na zielonoświątkową, ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który wypowiada się często na temat lustracji w Kościele i skandalach seksualnych, czy dr Sabina Zalewska – psycholog podnosząca alarm z powodu feminizacji katolicyzmu. To nie jest więc tak, jak chcieliby redaktorzy Deonu, że w Kościele katolickim brakuje kobiet i kobiecości. Jest jej, zdaniem doktor Zalewskiej, zbyt wiele; cała duchowość posoborowego katolicyzmu, wszystkich grup ewangelizacyjnych czy wspólnot jest skierowana do kobiet. Przyszłych księży kształci się w lęku przed kobietami, wpajając im niewieście cechy. Zresztą wystarczy wysłuchać kilku kazań bądź wypowiedzi popularnych kaznodziejów internetowych – mówią zniewieściałymi głosami jak do dorastających panienek. A jeśli gdzieś w Kościele pojawi się zdecydowany męski głos mówiący o wiecznym potępieniu i karze Bożej – z miejsca go się próbuje uciszać. Wspomniany wyżej jezuicki portal grzmiał oburzeniem na powstanie pewnej męskiej wspólnoty, której członkowie fotografowali się z mieczami. Najlepiej, aby od razu przebrali się w damskie ciuszki i zapozowali z dziecięcymi wózkami.
Jak wspomniałem na początku, gros rozmów dotyczy molestowania seksualnego, co jest dzisiaj najbardziej newralgicznym problemem polskiego Kościoła katolickiego. Kolejne zaniechania i przemilczenia doprowadzić mogą bowiem do wariantu irlandzkiego. Już gołym okiem widać, że odsetek młodych, którzy garną się do tej wspólnoty religijnej, jest niewielki. Nie ma ona również niczego ciekawego do zaoferowania, poza emocjonalnymi przeżyciami, na które z kolei zwraca uwagę ks. Andrzej Kobyliński. Duchowość pentekostalna, czyli odwołująca się do rzekomego działania Ducha Świętego, oparta jest przecież na emocjach i skrajnym subiektywizmie. Taka oferta zadziała krótkotrwale, a poznanie psychologii tłumu przez bardziej dociekliwego uczestnika pląsów i harców spowoduje, że straci on wiarę, utożsamiając ją jedynie ze wspólnotowymi ekstazami. Na ofertę, z którą i ja się zgadzam, zwraca uwagę rozmówczyni ostatniego wywiadu w całym zbiorze.
Mowa o dr Justynie Melonowskiej, która przeszła dość długą drogę od tak zwanego katolicyzmu otwartego, zwanego również bezobjawowym, któremu hołdują pewne krakowskie media, do katolicyzmu integralnego, tradycyjnego, opartego na duchowości sprzed posoborowych zmian w liturgii. I jest to, moim zdaniem, najbardziej sensowna rozmowa z całego tomu, bo przedstawia realną alternatywę, z której korzysta od jakiegoś czasu również autor tej recenzji. Skoro sprawdzała się przynajmniej kilkaset lat, a praktycznie prawie od początków chrześcijaństwa, dlaczego ma nie być aktualna również dzisiaj? To droga oparta na św. Tomaszu z Akwinu oraz rozumnej wierze, której daleko do młodzieńczych euforii stadionowych, i która mówi swoim własnym językiem, nie przyjmując światowego kodu modnej ostatnio kognitywistyki (czyli współczesnej alchemii – jestem pewien, że za sto, dwieście lat ten sąd okaże się zweryfikowany) czy nauk przyrodniczych. Ale do tak dojrzałego przekazu wiary potrzeba nie tylko uporządkowanej duszy, ale i wiedzy.
Tomasz Terlikowski, Tylko prawda nas wyzwoli. Przyszłość Kościoła katolickiego w Polsce, wyd. Fronda, Warszawa 2020, ss. 263.
Terlikowski... Ma człowiek wiele racji, mówi wiele mądrych rzeczy, ma odwagę mówić głośno o rzeczach, o których inni, z wieloma księżmi na czele się boją. To mu muszę oddać. I za to bardzo go zawsze szanowałam, zwlaszcza, że miałam kilka lat temu okazję spotkać go osobiście i porozmawiać chwilę. Przesympatyczny człowiek. Natomiast... Mój szacunek do niego znacznie osłabł po kilku wypowiedziach i słowach wyczytanych tu i ówdzie. Myślę, że czasami (coraz częściej niestety) zdarza mu się nie myśleć o tym co mówi i niebezpiecznie zbliża się do fanatyzmu czy wręcz katolickiego ekstremizmu... Nie chcę tutaj pisać czym konkretnie mi podpadł i kruszyć o to kopi, ale obecnie podchodzę z dużą rezerwą do Terlikowskiego...
OdpowiedzUsuńMnie się z kolei wydaje, że kiedyś mówił ostrzej, a dziś wypowiada się głównie w kontekście skandali w Kościele. Mnie martwi jednak co innego - mianowicie jest bliski Neokatechumenatowi.
Usuń