Robert Spencer - Niepoprawny politycznie przewodnik po islamie i krucjatach. Muzułmańskie strachy


Przeglądając kilka dni temu „Gazetę Wyborczą” (wiem, wiem, umyłem ręce), znów natknąłem się na łzawe napomknięcie o niedoli imigrantów w Europie. Było coś o tolerancji, a raczej o jej braku, nie wiem, czy padło słowo „islamofobia”, bo postanowiłem jednak chronić oczy przed trującymi oparami z Czerskiej. Zastanawiam się od jakiegoś czasu czy Europa w postaci podobnych teoretyków tolerancji jest głupia i ślepa, czy popełnia może zbiorowe samobójstwo. Jeśli potraktować cywilizację jako jednostkę żywą twierdząc, że tak jak człowiek rodzi się ona i umiera, to dlaczego nieprawdopodobnym miałby być fakt o samobójczych tendencjach przejawiających się w jej łonie? Ale dlaczego o tym piszę? Na biurku leży właśnie przeczytana, świeża pozycja Roberta Spencera, amerykańskiego eksperta od spraw islamu. Może i jest uproszczona, o czym za chwilę, może jednostronnie spostrzega cywilizację łacińską, nie widząc pewnych niuansów. Może, ale nie należy chować głowy w piasek i udawać, że problemy, o których pisze Spencer, nie istnieją.

Problem nazywa się islam i taką tezę stawia autor już na początku tekstu. Podzielony jest on na trzy większe rozdziały. W pierwszym amerykański badacz skupia się na specyficznym charakterze religii muzułmańskiej, dowodząc, że znajduje się ona o wiele dalej od moralnych uniwersaliów, niż chcieliby wszelkiej maści ekumeniści i humanitaryści. Podaje jednoznaczne przykłady z Koranu, z których wynika, że cywilizacji chrześcijańskiej i islamskiej nie jest po drodze. Drugą część stanowi wykład dowodzący słuszności wypraw krzyżowych. Wiele o nich napisano, wiele też nakręcono filmów, w tym analizowane przez Spencera „Królestwo niebieskie”. A że nie zawsze pisano mądrze, to autor ma używanie. Przy czym jego historyczne wywody są siłą rzeczy (książka długa nie jest) dość uproszczone. Trzecia w końcu część tego opracowania dotyczy teologii świętej wojny, stosowanej przez islamistów dzisiaj. Ataki terrorystyczne, groźby pod adresem świata zachodniego – to wszystko jest aktualnym rozumieniem dżihadu – świętej wojny z niewiernymi. Opracowanie kończy się konkluzją, z której wynika, że walka wciąż trwa i chcąc lub nie chcąc, znajdujemy się w jej centrum; od nas więc zależy czy postawimy tamę agresywnemu muzułmanizmowi.

Jego agresja wynika wprost z nakazów Koranu. Mówi on: „I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich, skąd oni was wypędzili”. Inny nakaz religii Mahometa głosi: „Prowadź świętą wojnę. Jeśli spotkasz swych wrogów, przedstaw im trzy możliwości”. Te trzy drogi wyboru to nawrócenie się na islam, przyjęcie na siebie dżizji, podatku nakładanego na niewiernych, ostatnią jest śmierć z ręki muzułmanina. Spencer dowodzi więc, że idea tolerancji jest w religii mahometańskiej obca i wynika nie z radykalnego rozumienia świętej księgi muzułmanów, co z samych wskazań w niej obecnych. I wnioskuje, że dopóki nie nastąpi radykalne odcięcie się wyznawców Allaha od wskazań Koranu (więc w pewnym sensie zaprzeczenie jądru ich poglądów), nie będzie mowy o ich pokojowym współegzystowaniu z przedstawicielami innych religii. Spencer rozprawia się z wieloma politycznie poprawnymi mitami, jak określa poglądy niedostrzegające groźnego oblicza islamu. A te, jak wskazuje autor i co wynika z obserwacji ciągu wydarzeń dziejących się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, są wciąż obecne i pojawiają się regularnie w prasie lewicowej.

Drugą kwestią poruszoną przez amerykańskiego uczonego są wyprawy krzyżowe. Nie jestem historykiem średniowiecza, więc nie do końca mogę odnieść się do jego interpretacji faktów dotyczących krucjat. Jedno trzeba przyznać, zachowuje on obiektywizm, widząc okrucieństwo zarówno po stronie wojowników krzyża, jak i tych spod znaku półksiężyca. Problem jest inny: kto zaczął i kto wpisał sobie agresję w podstawę własnych działań. Z faktów podanych przez autora wynika, że to religia muzułmańska, kierując się nakazami swojego proroka, ma obowiązek za pomocą miecza rozkrzewiać się po całym świecie. We wczesnym średniowieczu zaatakowała Europę południową; wyprawy krzyżowe były więc reakcją na ten fakt oraz na niedolę chrześcijan na Bliskim Wschodzie. I chociaż kwestia krucjat nie może być rozstrzygnięta tak prosto, jak stawia ją Spencer, można przyznać mu rację i stwierdzić, że gdyby ich nie było, mielibyśmy dzisiaj w Europie kalifat.

Co nie udało się w średniowieczu i w wieku XVII (chwała Sobieskiemu pod Wiedniem!), udaje się dzisiaj, przy aprobacie lewicowych mediów, które głaszczą po główkach „biednych uchodźców”, a islamofobami nazywają tych, którzy protestują przeciwko agresywnej ekspansji religii Mahometa w Europie. Przykłady są dzisiaj ewidentne. Trzecie pod względem miasto Szwecji – Malmö – jest w jednej czwartej zamieszkane przez muzułmanów. Przy czym jest to ośrodek skrajnie nieprzyjazny dla żydów. Nie wiem, czy nasze media połączyłyby oba te fakty, ale dla większości z nich nadziei nie ma – są głupie niczym but. Albo wspierają cywilizację łacińską w jej samobójstwie. Nie ma co liczyć mordowanych kobiet, które z racji tego, że przespały się z nieodpowiednim mężczyzną, naraziły swoich ojców, braci czy kuzynów na dyshonor. Islam więc, według Roberta Spencera, jest zjawiskiem skrajnie niebezpiecznym. Natomiast osobiście nie wiem, czy w Europie istnieje jeszcze wola, aby z nim walczyć. II wojna światowa skutecznie wykastrowała nasze społeczeństwa, które w walce nie widzą żadnej wartości. Gdyby istniało jeszcze silne, oparte na trydenckich wartościach nieekumeniczne katolickie chrześcijaństwo, być może by się udało. A gdy nawet Kościół katolicki umizguje się do mahometan, organizując Dzień Islamu, to znaczy, że na gałęzi, na której siedzimy, już wisi piękna, mocna pętla. Nic, tylko skoczyć.

Robert Spencer, Niepoprawny politycznie przewodnik po islamie i krucjatach, tłum. M. Jaszczurowska, wyd. Fronda, Warszawa 2014, ss. 330.

6 komentarzy:

  1. Myślę, że nie zaliczam się jeszcze do "islamofobów". Jednak gdy mam styczność z muzułmanami (czy to w Polsce czy za granicą) to zawsze odczuwam niepokój.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chętnie przeczytałabym tę książkę, bo nie ukrywam, że moja wiedza na temat islamu nie jest zbyt obszerna. Ot, tyle co coś czasami przeczytam lub obejrzę jakiś dokument w TV.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto wiedzieć, co czeka Europę już za kilka lat. Książka bardzo cenna.

      Usuń
  3. Dawno nie miałam przed sobą czegoś w tym temacie. Z chęcią przeczytam, tym bardziej, że temat zaczyna co raz bardziej nas dotyczyć.

    OdpowiedzUsuń