Zbigniew Wojnarowski - Miraż. Kino minionych dziejów


Potencjał tkwiący w polskiej fantastyce wydaje się wręcz niewyczerpany. Fantastyka bowiem, jako gra z wyobraźnią, może w dowolny sposób łączyć elementy świata przedstawionego, i chociaż powinna bardziej niż literatura głównego nurtu dbać o logikę opowieści, ma prawo pozwolić sobie na większą swobodę. Może wchłaniać w siebie nie tylko elementy stricte nierealistyczne, ale wykorzystywać inne aspekty prozy gatunkowej. Może również sięgać po tak zwaną literaturę wysoką, zadając kluczowe pytania, które ta pierwsza tak naprawdę przestała zadawać, gdy utonęła w egzystencjalistycznym i postmodernistycznym bagnie. Bo oto mam przed sobą „Miraż” mało znanego pisarza, Zbigniewa Wojnarowskiego, który jest kolejną odsłoną niezwykle ciekawej serii „Zwrotnice Czasu. Historie alternatywne” wydawanej przez Narodowe Centrum Kultury. Tym razem ta historia, w założeniu pomyślana jako dzieje Polski, jest zaledwie tłem, na którym rozgrywają się niesamowite wydarzenia. Ich głównym, łączącym je wszystkie motywem, jest tytułowe kino, w którym wyświetlane są filmy związane z konkretną epoką – począwszy od przedwojnia aż do czasów nam współczesnych. Dzięki temu zabiegowi „Miraż” może być interpretowany jako powieść, ale również jako zbiór opowiadań – każdy z rozdziałów ma bowiem zupełnie innych bohaterów. Łączy je tylko zabieg szkatułki – wszystkie są snute przez tę samą postać, starego operatora, pracującego przez długie lata w tytułowej placówce.

Głównym bohaterem powieści jest więc kino. To tutaj pojawiają się wszyscy główni bohaterowie, a każdy rozdział ma innego protagonistę. Tutaj pojawiają się filmy, związane z epoką, w której powstały. Tutaj w końcu dochodzi do zmiany rzeczywistości – to kino „Miraż” jest bramą do alternatywnego świata, który przypomina ten, tylko jest jakby bardziej spotęgowany. Z tej alternatywnej rzeczywistości nie ma ucieczki; bohater wszedłszy w nią, zostaje w niej na zawsze, natomiast na pierwszym poziomie znika bez śladu. Ten ciekawy zabieg, chociaż spotykany wielokrotnie w literaturze i filmie, został w utworze Wojnarowskiego ujęty dość oryginalnie. Czy to epoka przedwojenna, czy okupacja hitlerowska, stalinizm, czasy Gomułki albo Stanu Wojennego – każdy staje się w tym drugim świecie swoją gorszą wersją. Atmosfera gęstnieje, a bohaterowie domyślają się, że stąd nie będzie ucieczki. To więc nie zagadka czasoprzestrzeni, którą można rozwiązać niczym w „Interstellar”, ale wieczność – piekło polskiej historii, które nigdy się nie skończy. Przy czym to nie historia jest w „Mirażu” najważniejszą kwestią. Ta, stanowiąc zaledwie tło rozgrywających się wydarzeń, odpowiada za nastrój opowieści.

Innym bohaterem jest miasto, ukazane tak anonimowo, jak to tylko możliwe, jednak kojarzyć się może z wieloma ośrodkami średniej wielkości. Nie jest to zapewne stolica, nie jest też zupełnie prowincjonalna dziura. „Miraż” ukazuje, rozdział po rozdziale, czy opowiadanie po opowiadaniu, zmienność tej lokacji. Przed wojną i w jej czasie jest to mała mieścina, natomiast w czasach komunizmu podlega ona metamorfozom, którym podlegały wszystkie polskie miasta. Pojawiają się nowe budynki, do niektórych wprowadzają się budzące grozę instytucje państwowe, zmieniają się również nazwy ulic. Jest jakby nowocześniej. Historia Polski jest tutaj więc bardziej historią życia prywatnego niż opisem dziejów politycznych. Wojnarowski przy tym zadbał o szczegóły; dzięki tym umiejętnie dobranym detalom jego opowieść staje się wiarygodna. Nie trzeba się wstydzić za autora, bo odrobił on pracę domową, tworząc tło wydarzeń tak, aby faktycznie przypominało czasy, o których pisze.

Występuje w tej powieści również ludzki bohater główny, który łączy ze sobą wszystkie części. Jest on słuchaczem gawęd starego Geibla, operatora kina „Miraż”. Musi odgadnąć pewien sekret, który w finale połączy go ze wszystkimi usłyszanymi historiami, czego naturalnie się nie domyśla. Ten zabieg zbliża tekst Wojnarowskiego do powieści kryminalnej, która w zakończeniu powinna przecież połączyć ze sobą wszystkie nici. Jest to natomiast kryminał metafizyczny, w którym rozwiązanie – tak jak cała reszta powieści – należeć będzie do fantastycznej warstwy utworu. Zabieg ten kojarzy się z rozwiązaniem fabularnym „Gniazda światów” Marka S. Huberatha, chociaż nie angażuje bezpośrednio czytelnika jak tamta powieść. Zarówno więc powierzchniowa warstwa fabularna, jak i podskórne aluzje do polskiej historii XX wieku stanowią o wysokiej wartości literackiej „Mirażu”/’Miraża”. Tytuł bowiem może oznaczać nazwę kina, jak i widmowość naszej historii. Ta, niczym tytułowe zjawisko, ulegała w ubiegłym stuleciu wielu poważnym przeobrażeniom.

Zbigniew Wojnarowski, Miraż, Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2011, ss. 534.

0 komentarze:

Prześlij komentarz