Filip Springer - 13 pięter. Mieszkaniowy pat


Mieszkać każdy gdzieś musi. Jedni wynajmują, inni biorą kredyty, szczęściarze dziedziczą, nieliczni wygrywają nagrody pieniężne i własne lokum kupują za gotówkę. Nie dziwi więc, że problem mieszkaniowy odmieniany jest przez wszystkie przypadki, dotyczy przecież całego społeczeństwa. A że nasi rządzący nie radzą sobie z nim nie od dzisiaj, jest truizmem. Nie radzono sobie z nim w PRL, również po transformacji ustrojowej kwestia ta przerosła wielokrotnie moc oraz inwencję naszych państwowych włodarzy. I skoro za socjalizmu realnego mieszkanie się dostawało, czekając nań kilkanaście lat, to w III RP trzeba je sobie kupić. Nieważne, że króluje podejście ze znanego powiedzonka „zastaw się, a postaw się”. Zapomina się za to o innej maksymie: „dobry zwyczaj, nie pożyczaj”. Od ponad dziesięciu lat wiodące media ustami tak zwanych ekspertów i wysługujących się bankom pseudo-dziennikarzy ekonomicznych namawiały Polaków do zapożyczania się na kilkadziesiąt lat tylko po to, aby ci byli niby na swoim.

Sprawę tę poruszył Filip Springer, znany już z innych reportaży dotyczących polskiej architektury. Aby było bardziej pikantnie, dodać trzeba, że publikuje autor w „Gazecie Wyborczej”, tej samej, która szła na czele frontu zachęcającego do brania kredytów hipotecznych. Jak okazało się w wielu przypadkach, udzielonych osobom bez zdolności kredytowej. Reportaże zebrane w „13 piętrach” dotyczą wszelakich patologii związanych z naszym chorym rynkiem mieszkaniowym. Dotykają bulwersujących historii o czyścicielach kamienic, którzy uprzykrzając życie lokatorom, zmuszają ich do opuszczenia swoich mieszkań. Opowiadają historie małżeństw, które po rozwodach zostały razem, bo połączył ich kredyt, silniejszy niż wcześniejsza decyzja o byciu ze sobą do końca życia. Mówią o wynajmujących lokale, którzy borykają się z brudem, złymi warunkami oraz kłopotliwymi właścicielami. Nad wszystkim zaś unosi się widmo propagandy sukcesu, który został nam wmówiony przez liberalne media. Przecież jeszcze niedawno krzyczano o 25 latach wolności i związanej z nimi dumie. Przecież to nie krasnoludki opisują Polskę jako lidera przemian w dawnym obozie państw zależnych od Związku Radzieckiego. Czynią to politycy rządzącej partii oraz dziennikarze periodyku, w którym publikuje autor. Skoro jest tak świetnie, dlaczego w Wilnie koszty utrzymania mieszkania wynoszą mniej niż dziesięć procent domowego budżetu? A to podobno Polska jest liderem przemian.

Z tym, co przedstawia Springer słowami swoich rozmówców, opowiadających niekiedy wstrząsające historie, nie sposób się nie zgodzić. Sytuacja jest nienormalna i nie zanosi się na jej poprawę. Autor krytykuje pośrednio utrudnienia, jakie narzucono Towarzystwom Budownictwa Społecznego oraz osławione rządowe programy dopłat do lokali, które spowodowały tylko wzrost ich cen. Jedna rzecz natomiast mrozi. Mowa o krytyce uwłaszczenia lokali. Gdyby nie ta może i niedoskonała decyzja, większość Polaków mieszkałaby u Niemca. O tym wspomina jeden z rozmówców autora i – rzecz jasna – ubolewa, że tak się nie stało. Warto na ten fragment zwrócić uwagę, bo pokazuje on myślenie decydentów, którzy wszystko, co polskie, chcieliby wyprzedać, a z narodu uczynić niewolników. Wydaje mi się, że między wierszami autor „13 pięter” zgadza się, niestety, z takim myśleniem. Jest tu jeszcze jeden szczegół, chociaż lepiej powiedzieć, że chodzi o pierwszą połowę książki. Autor opisuje w niej, wykorzystując materiały archiwalne, sytuację budownictwa mieszkalnego w XX-leciu międzywojennym. Widać z niej, że kłopoty z dostępem ludności do lokali występowały także wtedy. Nie wspomina jednak Filip Springer, że inna była natura tych braków. Wówczas odzyskaliśmy własną państwowość i suwerenność, próbując po 123 latach niewoli na nowo stworzyć państwo. A dzisiaj po okresie już dłuższym niż lata 1918-1939 sytuacja jest zbliżona, co więcej, mam wrażenie, że dzisiaj państwa nikt nie buduje, a kolejne ekipy rządzące rozwalają tylko to, co zostało jeszcze we względnym ładzie. Nie wiem, jakie wrażenie ma wywołać zestawienie II oraz III Rzeczypospolitej. W dodatku jako bohaterowie pozytywni występują w tej części Wanda Wasilewska i Bolesław Bierut, jako obrońcy robotników, którzy walczą o godne warunki życia dla ludzi pracy. Obrzydliwość!

Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że książki nie polecam. Wręcz przeciwnie, dzięki części dotyczącej współczesności stanowi ona zestaw argumentów sprzeciwiających się tym, którzy nadal kredyt hipoteczny utożsamiają z dojrzałością. „13 pięter” ujawnia cyniczne zagrania bankowców i naszych liberałów, którzy wmówili narodowi, że jedynie własne, kupione na kredyt mieszkanie jest oznaką dorosłości i wartości człowieka. O tych, którym się nie udało i zostali z gigantycznym długiem, lepiej jednak nie wspominać, bo być może ktoś się rozmyśli i pieniędzy już nie pożyczy. A to strata i dla banku i dla deweloperów. Jest w końcu „13 pięter” oskarżeniem 25 lat przemian ustrojowych, które zupełnie przespały kwestię polityki mieszkaniowej. Na ile jest to indolencja, na ile celowe działanie, autor nie odpowiada.

Filip Springer, 13 pięter, wyd. Czarne, Wołowiec 2015, ss. 273.

0 komentarze:

Prześlij komentarz