Telewizja kłamie – tak mówiono kiedyś, gdy w latach 80. istniały jedynie dwa programy, a z każdego z nich wylewała się partyjna, komunistyczna propaganda. Rzecznik prasowy z wielkimi uszami irytował wszystkich myślących obywateli PRL, a Dziennika Telewizyjnego nie dało rady oglądać. Takie to było przaśne, że patrząc dziś na archiwalne audycje Telewizji Polskiej dziwimy się, jak mogły one mieć taką siłę rażenia, aby manipulować społeczeństwem. Minęło dwadzieścia kilka lat i w większości polskich domów mamy dostęp przynajmniej do kilkudziesięciu programów. W porównaniu do zgrzebnej poetyki obrazu telewizyjnego późnej komuny dzisiejsze możliwości wydają się nieograniczone. Przepaść, jaka dzieli wczoraj i teraz, jest ogromna. Wnioskując, słusznie zauważyć trzeba, że zwiększyła się również siła oddziaływania telewizji.
I am a box, I am a screen
I'm every nightmare, I'm every dream
I am the window over your land
so turn me on, come take my hand
Telewizja ogłupia – tak stwierdza Michel Desmurget, autor omawianej książki. Ten uczony, francuski doktor neurobiologii postawił dość radykalną tezę. Według niego telewizja szkodzi i nie ma różnicy, kto ją ogląda. Dzieci, młodzież, dorośli, w końcu osoby starsze – wszyscy ulegają szkodliwym wpływom ruchomych obrazków. Badacz zdaje sobie sprawę z tego, że wkłada kij w mrowisko. Wie, że jego zdanie z pewnością zostanie oprotestowane przez psychologów chodzących na smyczy różnych stacji, czy specjalistów pracujących dla koncernów medialnych. On ma to gdzieś. Zbyt wiele można stracić, oglądając telewizję – mówi. Co najlepiej zrobić? Przestać oglądać. Proste, prawda? W dokumencie Andrzeja Wójcika i Evana Jonesa-Morrisa „Brand New World” znajduje na końcu symboliczna scena. Film ten, mówiący o przepowiedzianej przez Aldousa Huxleya w „Nowym wspaniałym świecie” globalnej hedonistycznej manipulacji, kończy się rozbiciem kineskopu młotkiem. Desmurget z pewnością ucieszyłby się na taki obrót rzeczy w jak największej liczbie gospodarstw domowych.
I'm every nightmare, I'm every dream
I am the window over your land
so turn me on, come take my hand
Telewizja ogłupia – tak stwierdza Michel Desmurget, autor omawianej książki. Ten uczony, francuski doktor neurobiologii postawił dość radykalną tezę. Według niego telewizja szkodzi i nie ma różnicy, kto ją ogląda. Dzieci, młodzież, dorośli, w końcu osoby starsze – wszyscy ulegają szkodliwym wpływom ruchomych obrazków. Badacz zdaje sobie sprawę z tego, że wkłada kij w mrowisko. Wie, że jego zdanie z pewnością zostanie oprotestowane przez psychologów chodzących na smyczy różnych stacji, czy specjalistów pracujących dla koncernów medialnych. On ma to gdzieś. Zbyt wiele można stracić, oglądając telewizję – mówi. Co najlepiej zrobić? Przestać oglądać. Proste, prawda? W dokumencie Andrzeja Wójcika i Evana Jonesa-Morrisa „Brand New World” znajduje na końcu symboliczna scena. Film ten, mówiący o przepowiedzianej przez Aldousa Huxleya w „Nowym wspaniałym świecie” globalnej hedonistycznej manipulacji, kończy się rozbiciem kineskopu młotkiem. Desmurget z pewnością ucieszyłby się na taki obrót rzeczy w jak największej liczbie gospodarstw domowych.
I offer you scandal, I offer a wealth
of gratuitous violence, hazardous to your health
I give the vision, of how life should be
I choose your heroes, come follow me
Skoro fakty przeczą teorii, tym gorzej dla faktów – rzekł guru lewicowej filozofii Hegel. Fakty przedstawione w „Teleogłupianiu” z pewnością nie będą wygodne dla rodziców sadzających dzieci przed pudłem (w ostatnich latach już prawie płaskim), dla miłośników szklanego ekranu, czy pracowników telewizji. Jesteście zbędni – zdaje się mówić autor tym ostatnim. Polskie książki wychodzące z krytyką w stronę mediów mają dwie zasadnicze cechy: są albo radykalnie lewicowe, albo skrajnie katolickie. Po drugie, pisane są bez poczucia humoru i niezwykle ciężko. Desmurget uniknął tych dwóch grzechów. Polityki w jego opracowaniu nie ma, zaś cały wywód skrzy się od anegdot i napisany jest lekkim piórem. I tak, oprócz grozy ziejącej z faktów dotyczących intelektualnej mizerii francuskich i amerykańskich nastolatków (te polskie niech się tak nie cieszą, że na Zachodzie same głupki, ta choroba doszła również do Polski), można zauważyć również celną ironię i humor. Nieco już przebrzmiałe bożyszcze gimnazjalistek Justin Bieber, pytany o to, czy jego nazwisko znaczy w języku niemieckim koszykówka, nie umiał na podaną kwestię odpowiedzieć, ponieważ nie wiedział, co to znaczy „po niemiecku” („in German”). Nie śmiejmy się z biednego piosenkarza. Takich mamy artystów, na jakich sobie zasłużyliśmy.
It's just a box, it's just a screen
it's only a nightmare, it's only a dream
we give the vision, of how life should be
we choose our own heroes, come follow me
Telewizja hamuje rozwój intelektualny. Desmurget w kilku anegdotach przytacza mrożące krew w żyłach przykłady umysłowej atrofii młodych Francuzów. Studentka psychologii Vanessa myśli, że wyrażenie „geometria kartezjańska” pochodzi od Kartaginy. W dodatku nie przeczytała ona ani jednej książki. Julien, prezenter telewizyjny, lokuje Neapol w Hiszpanii. Michele, studentka szkoły handlowej, wyrażenie ekologia kojarzy z rozwojem szkół. Tę zbiorową głupotę autor diagnozuje bardzo prosto. Jest ona skutkiem oglądania telewizji, która otępia, nie stymuluje do zdobywania wiedzy i po prostu ogłupia. Nawet programy edukacyjne wydają się Desmurgetowi zbędnym balastem, ponieważ o wiele więcej zapamiętamy z książki, niż ze słów lektora. Szkodliwość szklanego medium potwierdzają twarde dane, obficie przytaczane przez autora. Każda godzina poświęcona telewizji przed trzecim rokiem życia zwiększa o 75% prawdopodobieństwo wystąpienia zaburzeń uwagi u ośmiolatków. Każda godzina dziennie przed ekranem w wieku do dwóch lat zmniejsza o 16% czas interakcji między dzieckiem a rodzicami, o 31% czas kontaktów między rodzeństwem, a o 10% czas poświęcany na twórczą zabawę. To tylko dwa przykłady z kilkuset przywołanych w „Teleogłupianiu”.
I'll make you believe
That the world is like TV
I will supply you
With only negativity
Telewizja straszy. Wieczorne wiadomości przypominają horror. Wojna, mafijne porachunki, wypadki drogowe, kataklizmy. Chcemy być poinformowani o wszystkim, ale nie zauważamy zależności pomiędzy epatowaniem medialną przemocą, a naszym stanem psychicznym. Ludzie regularnie oglądający telewizję chętniej przyjmują wizję rzeczywistości jako miejsca niebezpiecznego, pełnego pułapek i seryjnych morderców. Desmurget przypomina również starą jak świat opinię pokazującą, że telewizyjna przemoc nie pozostaje bez związku ze wzrostem przestępczości w świecie realnym. I można protestować przeciwko takiemu założeniu, ale w sukurs przychodzą nam kolejne dane statystyczne, a z tymi dyskutować jest już trudniej. Po liczby odsyłam do książki, a zaręczam, że dają one do myślenia. Telewizja to otyłość, choroby serca, schorzenia układu krążenia, alkoholizm, nikotynizm i narkomania. Telewizja to współczesny szatan.
Z ruchomymi obrazami stykamy się wszędzie. Nawet, gdy nie oglądam telewizji, mam internet, a w nim tysiące filmów, teledysków i innych, mniej lub bardziej potrzebnych przekazów medialnych. Żyjąc w wieku XXI, nie odłączymy się całkowicie od tego migającego światka, w naszym interesie jest jednak, aby korzystać z jego uroków jak najrzadziej. A z pewnością powinniśmy chronić przed nim dzieci. Żadnej telewizji dla najmłodszych. Jeżeli da się to zrobić, może przyszłe pokolenia będą mądrzejsze niż obecne generacje?
Oznaczone kursywą cytaty pochodzą z dwóch poświęconych telewizji utworów zespołu Annihilator, „The Box” oraz „Maximum Satan”.
Michel Desmurget, Teleogłupianie, tłum. E. Kaniowska, wyd. Czarna Owca, Warszawa 2012, ss. 379.
0 komentarze:
Prześlij komentarz