Dayal Patterson - Black metal. Ewolucja kultu.


Gdybym w czasach debiutu Mayhem pomyślał, że kiedyś black metal stanowić będzie temat publikacji historycznych czy rozpraw naukowych, musiałbym chyba popukać się w głowę. Ten najbardziej rebeliancki z podgatunków metalu był wówczas wrogiem publicznym numer jeden, przynajmniej w pewnych kręgach. Nie pamiętam również, kiedy recenzję jakiejkolwiek blackmetalowej płyty zamieścił „Tylko/Teraz Rock”. W każdym razie mamy rok 2016, a na polskim rynku ukazuje się trzecia pozycja książkowa, która traktuje o tym zjawisku artystycznym. Nie jest to dużo, ale zważywszy na fakt, że kiedyś dywagacje na temat rozpraw poświęconych tej muzyce były bajkami science fiction, można się z tego cieszyć. Black metal bowiem, jak żadna inna forma muzyczna, rozpalał dyskusje, budził kontrowersje, protesty i powodował oskarżenia o burzenie porządku publicznego. I nie były to reakcje bezpodstawne, chociaż takie same budził kilkanaście lat wcześniej punk rock. Przy czym, wyrażając skłonności do bójek i autodestrukcji za pomocą alkoholu i narkotyków, punkowcy nie przekroczyli granicy wykroczenia. Przestępstwa zaś, do których należały morderstwa i podpalenia, były na początku renesansu black metalu częstym zjawiskiem na początku lat 90. Autor, Dayal Petterson, opisując zjawisko black metalu, nie ulega jednak pokusie sensacyjności, ale przede wszystkim skupia się na tym, co najważniejsze. Na muzyce.

Pisząc o black metalu, zazwyczaj dzieli się jego rozwój na pierwszą i drugą falę. Do pierwszej z nich zalicza się Venom, Hellhammer/Celtic Frost, Mercyful Fate i Bathory – zespoły, które pod względem muzycznym były od siebie dość odległe. Druga z nich, umownie rozpoczęta od premiery „A Blaze in the Northern Sky” Darkthone, dźwiękowo stanowi, przynajmniej w latach 90., dość jednorodny konglomerat. Tyle ujęcie tradycyjne, jednak Patterson stara się znaleźć między tymi falami pewne punkty pośrednie, co mu się jak najbardziej udaje. Naturalnie więc „Black metal. Ewolucja kultu” rozpoczyna się od przedstawienia sylwetek zespołów tworzących pierwszą falę tego zjawiska. Zatem czytelnik zapoznaje się z hołubiącym rockandrollowy styl życia zespołem Venom, którego satanizm był wyłącznie pozą artystyczną. Z drugiej strony pojawia się traktujący poważnie tę niebezpieczną tematykę zespół Mercyful Fate, w postaci wokalisty Kima Bendixa Petersena (znanego szerzej jako King Diamond). Jednak między tymi sytymi kotami pojawia się niepokojąca postać Toma Fischera dorastającego w patologicznej szwajcarskiej rodzinie, który opuszczony przez ojca i matkę dorastał sam, borykając się z agresją równolatków. Ten to właśnie zakompleksiony i słaby fizycznie nastolatek założy Hellhammer, zespół, z którego w latach 80. wszyscy się śmiali, dziś za to oceniany jako jedna z najważniejszych formacji dla tworzącego się nowego gatunku muzycznego.

Zresztą młody wiek jest również wspólnym mianownikiem dla pozostałych omawianych w tekście zespołów, niezależnie od ich pochodzenia. Czy to w Norwegii, Szwecji, Grecji, czy Polsce – buntownicze i bluźniące w tekstach kapele zakładali piętnasto- czy szesnastolatkowie. Ludzie po dwudziestce byli w tym środowisku rzadkością. I tutaj pojawić się powinno pytanie dotyczące genezy tego zjawiska. Jak to się stało, że w sytej, bezpiecznej i świeckiej Norwegii pojawiły się pierwsze zespoły blackmetalowe, w tak radykalny sposób atakujące chrześcijaństwo i wiązane z czynami kryminalnymi, do których należało chociażby spalenie kilkunastu protestanckich kościołów? Nie daje autor satysfakcjonującej odpowiedzi na tę kwestię. Może brakuje mu dystansu, aby spojrzeć na to zjawisko okiem socjologa? Może brakuje mu również wiedzy humanistycznej, aby wyjść poza zaklęty krąg przedstawiania kolejnych sylwetek zespołów, i spróbować ocenić black metal w jakimś szerszym kontekście? Bo nie przekonują mnie gadki muzyków o rzekomo opresyjnej roli religii w Norwegii. To absurd taki, jak stwierdzenie, że w Korei Północnej panoszy się kapitalizm.

Natomiast gdy potraktować „Ewolucję kultu” jako swoisty przewodnik po muzyce kilkudziesięciu zespołów blackmetalowych, stwierdzić trzeba, że książka ta swoją rolę spełnia więcej niż dobrze. Nawet odbiorca, który orientuje się w scenie metalowej, może niejednokrotnie dotrzeć do ciekawych, a dotychczas mało znanych faktów. Ta drobiazgowość stanowi więc jeden z atutów omawianego opracowania. Patterson nie unika pisania o skandalach, natomiast przede wszystkim omawia twórczość zespołów w kontekście biograficznym i artystycznym. Nie goni za plotką, ani nie tworzy niedorzecznych teorii, które pojawiały się we „Władcach chaosu” – pierwszej na polskim rynku publikacji dotyczącej black metalu. Można natomiast potraktować jako dyskusyjny dobór niektórych zespołów; zabrakło bowiem kilkunastu ważnych kapel, natomiast z niektórych omówionych tu wykonawców można by bez żalu zrezygnować (Cradle of Filth, Dimmu Borgir, Trelldom). Usprawiedliwienie tego faktu można jednak widzieć w tym, że „Ewolucja kultu” jest pierwszym wydawnictwem autora: Patterson wydał już parę innych pozycji poświęconych temu muzycznemu zjawisku.

I na koniec akcent polski i kilka kropel dziegciu. Jako, że autor publikacji poświęca kilka rozdziałów polskiemu black metalowi, rodzimy czytelnik ma szansę na zapoznanie się ze spojrzeniem na tę scenę z zewnątrz. Widać zatem, że opisując polskie podziemie, Patterson zbyt mocno akcentuje obecność NSBM (black metalu propagującego narodowy socjalizm), przy zupełnym pominięciu twórców, którzy nie sięgali do ideologii III Rzeszy. Taka wizja jest, co tu dużo mówić, nieprawdziwa. A granice konfabulacji osiąga autor, pisząc: choć Norwegia nie jest może najbardziej życzliwym krajem na świecie w odniesieniu do imigrantów, Żydzi, czarnoskórzy i inne mniejszości nie spotykają się tam z takim samym poziomem ekonomicznej dyskryminacji, nękania przez policję i drastycznej przemocy, jak w większości krajów Europy Wschodniej. Cóż, na muzyce Patterson się zna, ale w kwestiach społecznych i politycznych (nazizm to dla niego prawica!), reprezentuje poziom typowego niedouczonego kuca z Przystanku Woodstock.

Dayal Patterson, Black metal. Ewolucja kultu, tłum. B. Donarski, wyd. Kagra, Poznań 2016, ss. 485.

1 komentarz:

  1. W „Tylko Rocku” była latem 1992 recenzja „Blood Ritual”, tyle że autorowi zdawało się, jeżeli dobrze pamiętam, że to death metal.

    OdpowiedzUsuń