Katarzyna Tubylewicz - Moraliści. Utopijna Szwecja


Lewica nie dała rady. Stworzyła najbardziej szczodre państwo opiekuńcze na świecie, zaprosiła wszystkich imigrantów i dostała zadyszki. Jeszcze wcześniej ograniczyła wolność słowa do tego stopnia, że ktokolwiek ośmielił się krytykować politykę imigracyjną, zostawał islamofobem. Łatkę tę przypinano nawet samym muzułmanom. Już wiecie, o jakie państwo chodzi? Szwecja, bo o niej właśnie mowa, szczyci się swoim liberalizmem i humanitaryzmem, i w związku z tym przeżywa kryzys. Kurczą się fundusze socjalne, obywatele próbują krytykować linię polityczną władz, a odpowiedź rządzących może być tylko jedna. Jeszcze więcej tolerancji, jeszcze więcej integracji. Co śmieszniejsze, oni w to wierzą! Nie od dziś bowiem wiadomo, że socjalizm polega na bohaterskim rozwiązywaniu problemów, które uprzednio się stworzyło. Natomiast część liberalnej i laickiej lewicy zaczyna mieć dość imigranckiego pata i zaczyna buntować się przeciwko temu, co się w ostatnich latach dzieje ze Szwecją. Jej diagnoza wydaje się słuszna, co nie znaczy, że szwedzka lewica ma dobre pomysły na rozwiązanie problemów. Podejrzewam, że w samej Szwecji siedzi raczej cicho, bo wciąż dominuje tam polityczna poprawność, w myśl której nie wolno głośno mówić tego, o czym się myśli.

Problem ten podejmują „Moraliści” Katarzyny Tubylewicz. Autorka we wstępie zaznacza, że nie chciała pokazać czarno-białego obrazu Szwecji – kraju, z którym jest związana od kilkunastu lat. A to znaczy, że mogą się na nią obrazić jej liberalni przyjaciele. I nie tylko na nią, ale na jej rozmówców. Jej książka jest bowiem zbiorem reportaży i wywiadów przeprowadzonych i ze Szwedami, i z imigrantami. Nie da się z niej wyczytać jednoznacznego obrazu tego przedziwnego miejsca, ale z pewnością nie jest ona pochwałą skandynawskiego raju. To znaczy, trochę nią jest, ale autorka, a raczej jej rozmówcy, zauważa pęknięcia rysujące się na utopijnej fasadzie Szwecji. Gdzie leży problem? Wydaje się, że w przejściu od skrajności do skrajności. W połowie XX wieku Szwecja była bowiem zamkniętym i flirtującym z nazistowskimi Niemcami państwem, aby od lat 70. XX wieku stawać się imigranckim rajem. Szwecja to również kraj, który do tego momentu sterylizował swoich niepełnosprawnych obywateli, o czym pisał w „Higienistach” Maciej Zaremba, a po zmianie przepisów zwrócił się w kierunku radykalnego humanitaryzmu. W przypadku Szwecji łatwo można zauważyć, że budowa utopijnego społeczeństwa, opartego na lewicowych ideałach, zawsze musi ponieść klęskę. Rozmówcy autorki, jak i ona sama, jednak nie widzą przyszłości swojego kraju w ponurych barwach.

A jakie to kolory? Przede wszystkim tęczowe. Równość, tolerancja, polityczna poprawność to dla bohaterów książki podstawowe wartości, którymi w życiu należy się kierować. W tym samym momencie mówią jednak oni o tym, że poprawność polityczna nie pozwala im mówić pełnym głosem i ich – przedstawicieli lewicy – stygmatyzuje za pomocą takich pojęć jak islamofobia czy nacjonalizm. A pamiętać należy, o czym pisze Tubylewicz, że Szwedzi są społeczeństwem, które nie jest specjalnie przywiązane do wartości patriotycznych. „Moraliści” zwracają słuszną uwagę na fakt, że w społeczeństwie powszechnej równości coraz bardziej zagrożone są prawa kobiet. Dzieje się tak, ponieważ muzułmańscy imigranci nie respektują wartości liberalnych, a czołowe autorytety moralne nie pozwalają krytykować ich sposobu życia. Rodzi się więc znany już z innych państw Zachodu paradoks: nie krytykujemy obcych kultur, a próbę obrony przed ich ekspansywnością nazywamy faszyzmem. Refugees welcome i do przodu!

Szwecja ukazana w „Moralistach” to również państwo egzotyczne z innych powodów. Jednym z nich jest obce polskiej mentalności podejście do religii. Przede wszystkim ta ostatnia funkcjonuje w społeczeństwie szwedzkim jako kulturowa fasada, z którą mało komu po drodze. Jedynie rodzina królewska jest zobowiązana do tego, by brać udział w nabożeństwach. Kościół w Szwecji to przede wszystkim lewicowa organizacja charytatywna, w której w Boga chyba nikt już nie wierzy, można więc odprawiać obrzędy religijne dla ateistów. Obce jest również podejście do śmierci. Szwedzi bowiem umierają w samotności, a obrzędy pogrzebowe często przypominają artystyczne show. Dodajmy do tego obrazu karykaturalną wręcz chęć do działań humanitarnych, a efekt będzie można nazwać społeczną utopią. Wydaje się więc, że w sprawie imigrantów Szwedzi podejmują sporo działań, tych brakuje jednak, aby tworzyć narodową wspólnotę.

Dokąd więc zmierza nasz zamorski sąsiad? „Moraliści” nie odpowiadają na to pytanie, ale są ciekawą diagnozą współczesnego oblicza tego państwa. I to bardziej niepokojącą, niż wydaje się autorce i jej rozmówcom. Czytać książkę Tubylewicz powinno się więc uważnie i między wierszami. Skoro powściągliwi Szwedzi z szeroko pojętej lewicy mówią o błędach polityki imigracyjnej, narażając się na bycie faszystami, wydaje się, że sytuacja jest o wiele gorsza. „Moraliści” pokazują bowiem, dokąd prowadzi człowieka humanitaryzm i budowanie systemów etycznych na rezygnacji z narodowej i religijnej tożsamości.

Katarzyna Tubylewicz, Moraliści, wyd. Wielka Litera, Warszawa 2017, ss. 407.

0 komentarze:

Prześlij komentarz