Dla przeciętnego odbiorcy pojęcie rosyjskiego undergroundu muzycznego jest tak samo abstrakcyjne jak metalowa scena w Syrii (jest taka!). Ten stan rzeczy może wydać się dziwny, ale w rzeczywistości da się go w prosty sposób wytłumaczyć. Jeśli zinterpretujemy go, idąc za myślą Feliksa Konecznego, okaże się, że panuje tam (w Rosji) zupełnie inna cywilizacja. Stąd pewnie bliżej większości z nas do popkultury zachodniej, niż tej powstałej na przecięciu Europy i Azji. A że w Federacji Rosyjskiej istnieją ogromne przestrzenie kontrkultury, jest rzeczą pewną. Pewne jej odpryski możemy zobaczyć w internecie, w postaci chłopaczków z domu dziecka śpiewających „Biełyje rozy” albo dziewcząt skandujących, że chcą „takiego jak Putin”. W obrębie tych zjawisk mieszczą się także wariaci skaczący na śnieg z czwartego piętra bloku czy wspinający się na wysokie konstrukcje architektoniczne. Jest to jednak tylko wierzchołek góry lodowej, pod którą kłębi się wielka masa zjawisk, niedostrzeganych przez odbiorców kultury. Czy są one faktycznie wartościowe, jak pisze ich badacz Konstanty Usenko, to zupełnie inna kwestia. Nazwisko autora powinno być znane tym czytelnikom, którzy śledzą mój blog od samego początku. Bowiem pierwsza notka dotyczyła debiutu Usenki zatytułowanego „Historia radzieckiej zabawki”. Tam autor skupiał się na rockowej scenie Sowietów, kończąc już na latach 90. Jelcynowskiej Rosji.

W „Buszującym w barszczu” Usenko idzie o logiczny krok dalej, bo zaczyna od miejsca, w którym skończył, a kończy na dzisiejszej dekadzie. Punktem wyjścia są więc takie zjawiska jak punkrockowa Grażdanska Oborona, albo pretendujący do najważniejszego elementu na rockowej scenie ZSRS zespół Kino. Ta nieistniejąca już grupa, prowadzona przez charyzmatycznego wokalistę Wiktora Coja, stała się dla wielu, również najmłodszych przedstawicieli rosyjskiego undergroundu, bardzo ważnym punktem odniesienia, niekiedy nawet głównym. I to nie tylko dla zespołów rockowych. Rocka jest jednak w książce Usenki niewiele. Dominuje za to elektronika czy muzyka eksperymentalna. W końcu dzisiaj rock nie jest żadnym objawieniem, stanął raczej w miejscu, oddając pałeczkę hiphopowi. Sporo więc miejsca autor poświęca scenie rapowej. Ta niezwykle modna dzisiaj muzyka, nie tylko w Rosji, zdała się zawładnąć sercami młodych ludzi. I chociaż pod względem muzycznym jest to twórczość miałka i nijaka, przede wszystkim operuje tekstem. Nie inaczej jest w Rosji; Usenko poświęca sporo miejsca na omówienie takich zjawisk jak szalenie popularny Oxxxymiron czy bardziej niszowy Husky. Interesująco jest czytać jego publikację, jednocześnie słuchając tych wszystkich wykonawców, o których pisze. Okazuje się wówczas, że to, co na podstawie opisu wydaje się zjawiskiem z głębokiego kosmosu, w rzeczywistości jest nieraz półamatorskim i nieporadnym graniem.

Docenić należy bowiem drobiazgową znajomość faktów przez autora. Jako trochę Polak a trochę Rosjanin Usenko widzi kontrkulturę Federacji w szerokim kontekście: politycznym i społecznym. Widać od razu, że w Rosji bywa i zna ją od podszewki. Dzięki temu „Buszujący w barszczu” jest wartościową pozycją, która nie tylko dotyczy zjawisk artystycznych, ale i społecznych. Natomiast jako entuzjasta opisywanych przez siebie wykonawców Usenko niekiedy nie jest w stanie obiektywnie ocenić, którzy tak naprawdę są wartościowi, a którzy publikują jedynie radosną twórczość, znaną tylko im samym i najbliższych kolegom. Odnoszę wrażenie, że dla niego wszystko jest równie ważne: i zespół Kino, i pośledni raper, o którym w przyszłości mało kto będzie pamiętał. Cennym elementem książki są również obszerne fragmenty tekstów zespołów przytaczane przez autora. Dzięki nim widać, czym żyje środowisko kontrkulturowe w Rosji. Nietrudno się domyślić, że kontestowana jest władza (chociaż bardzo rzadko wprost), ale i stosunki społeczne czy współczesna Cerkiew. Sporo tych tekstów jest o wiele mądrzejszych niż analogiczne utwory z naszego kraju. Sporo jest jednak również bełkotu, który udaje lirykę z wyższej półki.

W tekstach tych widać szeroką gamę tematów, od lewicowych, a nawet skrajnie lewicowych postulatów, aż do narodowego szowinizmu. Jednak zdają się w nich dominować postawy krytyczne wobec religii i władzy. Rosyjska Cerkiew prawosławna – w myśl utartego zwyczaju – idzie ręka w rękę z władzą, więc krytykując tę drugą, artyści często stawiają się w kontrze wobec religii. Niektórzy z nich przeciwstawiają się jedynie sojuszowi tronu z ołtarzem, nie brakuje również tych (należą do nich performerki z Pussy Riot), którzy występują z radykalnymi hasłami współczesnej zachodniej miejskiej lewicy. Bliskie są im postulaty środowisk LGBT, a solą w oku jest ustawa o zakazie propagandy homoseksualnej. Rosyjski underground opisany w „Buszującym w barszczu” jest więc wypadkową zachodnich trendów (hip-hop, anarchizm, feminizm) oraz wschodniej specyfiki będącej połączeniem słowiańskości i azjatyckości. Czyli melancholii i dzikości, łagodności i egzotyki. Dzięki istnieniu na przecięciu kultur jest czasami zaskakujący, czasami niepokojący, a nieraz po prostu zabawny. Po prostu Europa i Azja za jednym zamachem!

Konstanty Usenko, Buszujący w barszczu. Kontrkultura w Rosji sto lat po rewolucji, wyd. Czarne, Wołowiec 2018, ss. 397.