Anu Partanen - Ameryka po nordycku. Fińska teoria miłości


Spróbujmy wyobrazić sobie dwa demokratyczne państwa, które leżą na przeciwległych biegunach, nie tyle geograficznych, co mentalnych. Weźmy na początek Stany Zjednoczone – państwo, które kojarzone jest z wolnością gospodarczą, religijną oraz ogromnymi przestrzeniami. Amerykański folk, westerny, szaleństwo rewolucji obyczajowej, a z drugiej strony żarliwe chrześcijaństwo Południa. Dołóżmy teraz Finlandię, która kojarzy się z długimi nocami, rozbudowanym systemem socjalnym, surowym protestantyzmem oraz jedną z wyższych liczb samobójstw na głowę. Kulturowo kraj ten też ma o wiele mniej do zaoferowania niż USA: kino fińskie jest tak depresyjne, że bez prozacu nie sposób obejrzeć do końca żadnego filmu, najpopularniejszym zaś zespołem muzycznym jest Nightwish. Różnicę widać gołym okiem i wcale nie chodzi o to, że Nightwish jest koszmarną kapelą. Owszem jest, ale nie w tym rzecz. Należąca do wspólnoty krajów nordyckich, ale już nie skandynawskich Finlandia jest bowiem państwem opiekuńczym, w którym obywatel jest prowadzony przez rząd – od urodzenia do śmierci. W USA natomiast państwo nie wtrąca się do życia mieszkańców, w rezultacie więc mają oni więcej wolności. Stop! Jak więc wygląda rzeczywistość według autorki?

Anu Partanen, fińska dziennikarka, mieszkająca na stałe w Stanach Zjednoczonych, postarała się stworzyć kompendium wiedzy, które będzie analizą porównawczą fińskiego i północnoamerykańskiego systemu społeczno-politycznego. „Ameryka po nordycku” zbiera doświadczenia i fińskie, i te zza Wielkiej Wody, stając się cennym, nieoczywistym spojrzeniem na oba państwa. Oba zostają poddane dekonstrukcji, ale chyba bardziej dostaje się USA, mimo faktu że autorka nie kryje miłości do Stanów. Kraj ten zostaje w tym tekście ukazany jako większa plątanina biurokratyczna, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Dziennikarka, porównując na przykład systemy opieki zdrowotnej, dochodzi do konkluzji, że w jej rodzinnym kraju jest ona – co prawda – państwowa, ale bezpłatna i łatwo dostępna dla każdego. Kosztem, które ponosi każdy Fin, są wysokie podatki, jednak okazuje się, że po wyliczeniach nie mamy do czynienia z przepaścią. W USA bowiem obywatel uiszcza o wiele niższe opłaty państwowe, ale za to – pomijając pewne podstawowe formy opieki dla weteranów i nędzarzy – musi bulić za wszystko niemałe pieniądze. Anu Partanen dowodzi więc, że w sumie taniej wychodzi w Finlandii.

Inną ważną sprawą, którą porusza autorka, jest edukacja. Tu również dostaje się Stanom Zjednoczonym i to nawet mocniej. Jak wieść gminna niesie, fińskie szkolnictwo ponoć nie ma sobie równych; młodzież z tego kraju corocznie zajmuje bardzo wysokie miejsca w badaniu PISA. Natomiast w Stanach edukacja publiczna pozostaje wciąż na bardzo niskim poziomie, co jest bolączką dla wielu Amerykanów. Autorka dowodzi również, że nie było tak zawsze. Opisuje rozwój fińskiej edukacji, który odbywał się stopniowo od lat 70., gdy w ewolucyjny sposób zaczęto wprowadzać odważne reformy. Jednak, co trzeba zauważyć, różnice te wynikają przede wszystkim z odmiennej mentalności obu narodów. Nie sposób przecież mechanicznie przenieść rozwiązań, które sprawdzają się w jednym kraju, do drugiego. Partanen zdaje sobie sprawę, że to tak nie działa.

Natomiast fundamentalną kwestią, która powraca w tekście niczym bumerang, jest koncepcja nordyckiej teorii miłości. Ta mentalna struktura nie obowiązuje tylko w Finlandii, ale również w innych państwach północnych. Trudno ja zdefiniować w kilku zdaniach, ale mimo to spróbujmy to zrobić. Przede wszystkim chodzi w niej o niczym nieskrępowaną wolność jednostki, która najpierw musi zrealizować wszystkie swoje cele, a potem otworzyć się na drugiego człowieka. Rezultatem jest oschłość związków, zimny chów dzieci, nietowarzyskość oraz samotność. Według nordyckiej teorii miłości małżonkom nie wolno poświęcać się za siebie. Nie wolno im tego zrobić, bo ucierpiałaby na tym ich wolność, a to przecież ona jest najważniejsza. Według nordyckiej teorii miłości liczę się przede wszystkim ja i moje pragnienia, inni zaś mogą poczekać, aż się zrealizuję. Autorka widzi w tym systemie myślowym jedynie zalety, gołym okiem zaś widać, że coś tutaj nie gra. Wystarczy chociażby przywołać „Szwedzką teorię miłości” – dokument opowiadający o rozbitych małżeństwach, dzieciach z osłabioną psychiką, smutnej starości i w końcu o zwłokach, których nikt nie odbiera z kostnicy. Dziennikarka nie spostrzega niczego niepokojącego w umieszczaniu sędziwych rodzicach w domach starców, „rodzinach” homoseksualnych oraz coraz to nowych matkach i ojcach, do których muszą przyzwyczajać się zdezorientowane dzieci. Po prostu samorealizacja uber alles!

Z jakiegoś jednak powodu pisarka wybiera Stany Zjednoczone, które chociaż także trawione chorobą liberalizmu obyczajowego, pozostały w pewnej mierze wierne tradycyjnym wartościom. Może edukacja stoi tam na niskim poziomie, może system ubezpieczeń zdrowotnych i podatki są obwarowane gąszczem przepisów, może w końcu państwo nie troszczy się o obywatela tak jak w Finlandii. Anu Partanen wybiera jednak wolność, rezygnując z dużej dozy bezpieczeństwa, której doświadczyła we własnym państwie. Ale jak widać, bezpieczeństwo to wcale nie daje Finom szczęścia. Ci i tak narzekają na rząd, na lekarzy i na szkołę. Chciałaby autorka pogodzić ogień i wodę, stąd tytuł jej opracowania. Marzy jej się trochę Finlandii w USA, przede wszystkim rozumianej jako łatwiejsze przepisy, więcej państwa w państwie oraz nordycka teoria miłości przeszczepiona na amerykański grunt. Mam jednak nadzieję, że ta ostatnia nie tylko do Stanów nie dojdzie, ale zostanie, jako cywilizacyjny rak, wyleczona w Finlandii i okolicach.

Anu Partanen, Ameryka po nordycku. W poszukiwaniu lepszego życia, tłum. A. Czwojdrak, wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2017, ss. 349.

14 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie napisany post, jednak nie jestem do końca przekonana czy książka jest dla mnie.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Tori Czyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie? Myślę, że warto sięgnąć, aby dowiedzieć się, co się dzieje na świecie.

      Usuń
  2. Bardzo fajny wpis, zachęcił mnie do przeczytania całej książki. W wolnej chwili na pewno po nią sięgnę, dzięki :) Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pozdrawiam i zachęcam Cię do lektury. Z pewnością warto.

      Usuń
  3. Kocham Finlandię i wszystko co fińskie, nawet te ich dziwactwa :) Książka wpadła mi w oko już jakiś czas temu i chętnie ją przeczytam, szczególnie po tej recenzji.

    PS. I wcale nie uważam, że Nigthwish jest koszmarną kapelą, koszmarna to jest Miley Cyrus albo Rihanna :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem życzę Ci udanej lektury. Co do Nightwish, gorszy od nich jest jeszcze Sabaton. :)

      Usuń
  4. Ostatnio zainteresowałam się tematem Skandynawii i zamierzam się wybrać w przyszłym roku :) Na razie też czytam książki i różne artykuły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko że Finlandia to nie Skandynawia. Po tę książkę też sięgnij, bo dobrze wyjaśnia charakter ludzi Północy.

      Usuń
  5. Bardzo ciekawa pozycja książkowa, muszę sprawdzić co kryje. Fińskie jedzenie mi bardzo smakuje także mam już punkt zaczepienia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Póki co raczej nie sięgnę po ten tytuł. Nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie nie zgadzam się z określeniem Nightwisha jako „koszmarnego”. Co do książki, to brzmi trochę niepokojąco, więc chyba jednak nie sięgnę. Ale wpis ciekawy.

    OdpowiedzUsuń